Tolkien

O autorze:

Karolina Krzywoń to lektor oraz tłumacz języka angielskiego i niemieckiego.  Współpracuje z RC Languages od 2019r.  Prowadzi zajęcia z języka angielskiego, niemieckiego oraz warsztaty tematyczne m.in. z translatoryki.  Interesuje się literaturą fantasy, grami wyobraźni i przekładem literackim.

Jaka seria książek jest najbardziej znana na świecie? Wiadomo, że „Harry Potter”! Ale tuż za nim jest jeszcze jedna bardzo popularna powieść autorstwa brytyjskiego pisarza – „Władca Pierścieni” J.R.R. Tolkiena. A czy wiecie, jak wyjątkową postacią był Tolkien i że może być wzorem dla każdego filologa i językoznawcy? Znał ponad 30 języków (oraz tworzył swoje własne) i pracował jako wykładowca uniwersytetu w Oksfordzie. Bardzo możliwe, że gdyby nie on, największy słownik języka angielskiego Oxford English Dictionary wyglądałby zupełnie inaczej.

„Władca Pierścieni”, napisany przez wybitnego filologa, był twardym orzechem do zgryzienia dla wszystkich tłumaczy. Żeby trochę ułatwić im zadanie, Tolkien opublikował nawet porady, w jaki sposób tłumaczyć stworzone przez niego nazwy – ale tłumacze nie zawsze ich słuchali, z czego Tolkien był bardzo niezadowolony.

A co z polskimi przekładami „Władcy Pierścieni”? Istnieją aż trzy, a dyskusje na ich temat zdają się nie kończyć. Pierwsza tłumaczenia podjęła się Maria Skibniewska, która wcześniej skontaktowała się z Tolkienem, prosząc o radę. Jej tłumaczenie jest najbardziej popularne. Później ukazał się przekład Jerzego Łozińskiego – czarna owca wśród polskich przekładów „Władcy Pierścieni”. Fani byli oburzeni tym, co znaleźli w środku. A znaleźli tam między innymi Bagosza zamiast Bagginsa i Radostka zamiast Merry’ego. Oburzenie było tak wielkie, że przekład poprawiono, chociaż sam Łoziński się z tym nie zgadzał. W każdym razie Frodo oficjalnie pozostał Bagginsem. Najnowszym przekładem jest tłumaczenie Marii i Cezarego Frąców, które nie wzbudziło ani pozytywnych, ani negatywnych emocji.

Powstaje więc pytanie: który przekład „Władcy Pierścieni” wybrać? Jedni polecają Skibniewską, inni Łozińskiego, a fani na grupach na Facebook’u co jakiś czas kłócą się, który z tych dwóch przekładów jest lepszy i dlaczego. Sama uwielbiam „Władcę Pierścieni” i nie mogłam spać spokojnie, nie znając odpowiedzi. Zdecydowałam się znaleźć ją podczas pisania licencjatu z filologii angielskiej.

W pracy licencjackiej porównałam tłumaczenie dialogów w każdym przekładzie „Władcy Pierścieni”. Z całej powieści wybrałam 12 rozmów między różnymi bohaterami i przeanalizowałam, jak poradzili sobie z nimi tłumacze. Wydawało mi się, że różnic nie będzie aż tak dużo, a opinie fanów są przesadzone – ale się myliłam.

Różnice są olbrzymie! Byłam w szoku. Okazało się, że Frodo Bagosz był najmniejszym grzechem w przekładzie Łozińskiego: prawdziwym problemem jest zbyt wyniosły styl i niezrozumienie cech oryginału. Hobbici u Łozińskiego mówią, jakby stworzył ich Sienkiewicz. Rozmowy nie brzmią naturalnie i nie ma w nich emocji (mimo że często pojawiają się potrójne wykrzykniki). Znikają żarty i humor, wszystko brzmi poważnie i bardzo skomplikowanie. W tłumaczeniu Frąców za to roi się od pominięć. Pominięcie to prawdopodobnie najgorsza strategia tłumaczeniowa, której powinno się unikać. Polega ona po prostu na „wycięciu” fragmentu oryginału, tak jakby w ogóle go nie było. Dlaczego jest ich aż tyle? Nie wiadomo.

A więc które tłumaczenie wygrało ten pojedynek? Zdecydowanie tłumaczenie Marii Skibniewskiej: najstarsze, a jednocześnie najlepsze. Nie jest idealne – ale żaden przekład nie jest, w końcu „translation is the art of losing”: tłumaczenie to sztuka tracenia. Jest w nim trochę błędów i elementów, które da się przetłumaczyć lepiej. W tekście widać, że Maria Skibniewska jako jedyna naprawdę rozumiała, co chciał przekazać Tolkien. Jej wybory tłumaczeniowe – nawet jeśli nie zawsze najlepsze – zawsze pasują do świata J.R.R. Tolkiena. A właśnie o to chodzi w przekładzie literackim: chcemy czytać książkę napisaną przez jej autora, a nie przez tłumacza. Jeśli chcecie naprawdę poczuć i pokochać „Władcę Pierścieni” – czytajcie przekład Marii Skibniewskiej. A najlepiej sięgnijcie po oryginał i wybierzcie się w podróż z cudownym językiem angielskim! 😀

The road goes ever on and on!

Ten sam artykuł w różnych językach:

Czytaj również: